WYCIECZKA DO ZAKOPANEGO - 24.10.2018

Ach, te Tatry…

Studenci Pszczyńskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku, w dniach 24 -26 października, byliśmy na wycieczce w stolicy Tatr – Zakopanem.

Choć środowy poranek, 24 października, był bardzo chłodny, nasze nastawienie było gorące i z entuzjazmem rozpoczęliśmy wyprawę. Za oknami autokaru było ponuro aż do Zakopanego.

ZAKOPANE X.2018Pierwszym punktem wycieczki było zwiedzenie Sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej na zakopiańskich Krzeptówkach, wybudowane jako votum za ocalenie życia papieża Jana Pawła II po zamachu 13 maja 1981r. Świątynia była konsekrowana przez Jana Pawła II, w 1997r. w czasie VI pielgrzymki do Polski. Poza ciekawą drewnianą architekturą wewnątrz kościoła, która daje poczucie ciepła i spokoju, utkwiły mi słowa Kustosza Sanktuarium „Niech wszystko, co jest w tym kościele, mówi Ci o jednym : Miłość jest silniejsza niż śmierć”.

Na noclegi zatrzymaliśmy się w hotelu Ośrodka Szkoleniowo-Wypoczynkowego Moszczeniczanka, usytuowanego przy ul. Kościeliskiej, u podnóża Tatr. Z jego okien widać z jednej strony panoramę Tatr ze Śpiącym Rycerzem, Giewontem na pierwszym planie, a z drugiej stok Gubałówki. Urzekające widoki, wymarzone miejsce.

Po rozgoszczeniu się w pokojach, udaliśmy się na spacer. Okazało się, ku naszej ogromnej radości, że chmury gdzieś sobie poszły , a naszym oczom ukazał się widok oprószonego śniegiem Giewontu na tle innych gór. Widok ten towarzyszył nam aż do Krupówek, a my uradowani, oczywiście uwieczniliśmy to robiąc wiele zdjęć. Idąc dalej ulicą Kościeliską dotarliśmy do pięknego kościółka i cmentarza na Pęksowym Brzysku. Zabytkowy kościółek pw. Matki Boskiej Częstochowskiej z 1847 r., z modrzewiowego drewna, jest najstarszym tego typu zabytkiem w Zakopanem. Wewnątrz wiele malowanych i rzeźbionych dzieł sztuki ludowej. Obok kościółka jest Cmentarz Zasłużonych. Prawie wszystkie nagrobki (jest ich ok. 500) są niepowtarzalnymi dziełami sztuki z drewna, metalu lub kamienia, w formie kapliczek z góralskimi krzyżami, nierzadko z motywami podhalańskimi malowanymi na szkle. Idąc alejką po cmentarzu natknęliśmy się na groby Witkacego, Heleny Marusarzówny, Kornela Makuszyńskiego, Władysława Orkana, Kazimierza Przerwy-Tetmajera, Tytusa Chałubińskiego, Sabały i wiele innych.

A wieczór? W trakcie obfitej obiadokolacji z kwaśnicą, kiełbaskami i innymi specjałami, przybyła góralska kapela. Wraz z ich przyśpiewkami zaczęły się tańce i wspólne śpiewanie – wspaniała zabawa. W przerwach pogaduszki „w podgrupach”, nowe znajomości albo odnawiane starsze - zawsze jest o czym pogadać.

Drugi dzień to uczta dla ciała i duszy. Po śniadaniu pojechaliśmy do Term w Bukowinie Tatrzańskiej usytuowanych na skraju Tatrzańskiego Parku Narodowego. To wspaniały nowoczesny obiekt, największy tego typu w Polsce kompleks basenów geotermalnych. Historia odwiertu rozpoczęła się w r. 1987. W latach 1990-1991 wykonano pierwszy otwór wiertniczy o głębokości 3780m. W 2005r. zatwierdzono eksploatację odwiertu o temperaturze wody 64,5oC. Powstały projekt służy celom rekreacyjnym i medycznym. Obiekt składa się z 12 basenów zewnętrznych i wewnętrznych z urządzeniami do akwaterapii (masaży wodnych), z wodą o t. 30-36oC., a roztwór wielu minerałów służy jako środek leczniczy oraz rehabilitacyjny na szereg schorzeń. Dla nas był to przede wszystkim wspaniały relaks i wielka frajda, szczególnie że przy zimnie panującym na dworze, mogliśmy pływać w rwącej rzece w Jaskini pod Porońcem w super ciepłych oparach wód leczniczych, w dodatku z hydromasażem. Szczególne hydromasaże były też w Bulgotniku, gdzie na sygnał dzwonka przesuwaliśmy się w kółko doznając masażu na różnych wysokościach tułowia i nóg. Odlotowe odczucia! W międzyczasie były kawka, herbatka czy piwko w restauracji. Cztery godziny upłynęły nam niespodziewanie szybko. Trochę zmęczeni, ale wielce zadowoleni wróciliśmy do hotelu.

Po obiedzie - relaks przed ucztą duchową. Wieczorem byliśmy w Teatrze Witkacego na spektaklu „Takie Małe Nic – varietes, czyli szlagiery z polskich filmów międzywojennych”. Scenografia bardzo prosta w bieli, także artyści, Dorota Ficoń i Jacek Zięba-Jasiński, ubrani na biało, w stylu lat 20. i 30. ubiegłego wieku. Akompaniował im zespół wesołych muzyków. Każdy z nich to osobliwe indywidua. Piosenki, rzecz jasna , o miłości. Podczas spektaklu siedzieliśmy przy stolikach przy lampce wina czy herbacie, częstując się przygotowanymi pomarańczami. Byliśmy zauroczeni atmosferą oraz wykonaniem znanych z dawnych lat przebojów. Przemili artyści po spektaklu robili sobie z nami pamiątkowe zdjęcia. Z rytmem szlagierów międzywojennych dotarliśmy do hotelu.

W trzeci dzień, piątek wykorzystaliśmy na zwiedzanie. Najpierw – Galeria Władysława Hasiora. Założona w 1985r., jest autorską galerią prac artysty. Tak pisał o jego pracach historyk sztuki Marek Rostworowski: „piękny i potworny świat łączący rzeczywistość z metaforą i zaświatem, mającym oczarować człowieka nękanego rzeczywistością i tęskniącego za jej przekroczeniem (…). Żadna rzecz nie jest u niego tym, czym jest, ale tym czym może ją widzieć niekontrolowana wyobraźnia”.

Dzieła są kontrowersyjne, łączą malarstwo z rzeźbą i przeróżnymi przedmiotami, przerażają, wyzwalają lęk pozostawiając odbiorcę w zadumie, niezrozumiałe. Skąd bowiem takie wyrażenie siebie czy świata?

Z tego zadumania wyrwał nas spacer do Muzeum Tatrzańskiego im. dra Tytusa Chałubińskiego. Jest to jedno z najstarszych muzeów regionalnych w Polsce, z 1889 r. Tutaj obejrzeliśmy kolekcje skał i minerałów, obiekty flory i fauny Tatr (roślin i zwierząt), głównie ptaki i zwierzęta, obiekty etnograficzne: sprzęty, ubiór, rzeźbę, grafikę, malarstwo, bardzo charakterystyczne dla Podhala malarstwo na szkle, a także literaturę tatroznawczą.

Potem czas wolny, a więc jeszcze jakieś zakupy: góralskie skórzane pantofle, rękawiczki z wełny i, co najważniejsze, sery! Bundz, ser podpuszczkowy dojrzewający, oscypki, to te duże wrzecionowate (na jeden ser trzeba 6-7 l mleka owczego,taki najlepszy, albo krowiego), redykołki, czyli wszelkiego typu malutkie oscypki, korbacze jak makaron, no i bryndza. Do koloru, do wyboru.

Trzeba było jeszcze coś przekąsić, ewentualnie zapić piwkiem i pełni wrażeń wróciliśmy do autokaru. W tym dniu była piękna słoneczna pogoda, więc i widoki gór były piękne. Z żalem żegnaliśmy Tatry i Zakopane. Trzeba było wracać do Pszczyny.

Tu należy się gorące podziękowanie Paniom z Zarządu za zorganizowanie wspaniałej wycieczki. Za trafnie wybrany hotel, za relaks, termy, teatr, muzea, za uroczą kolację z tańcami i śpiewami. A nam uczestnikom, że tak świetnie potrafimy się bawić, a kiedy trzeba, jesteśmy zdyscyplinowani. Dlatego wszystko, co było zaplanowane, tak dobrze się udało.

Dodam jeszcze, że kiedy odpoczywaliśmy w pokojach, Panie z Zarządu ciężko pracowały., nawet na trzy telefony! Efekt? Następne wycieczki i inne atrakcje, o których możecie się Państwo dowiedzieć odwiedzając naszą stronę internetową.

Do zobaczenia, Olga Baksik


 

©2024 Pszczyński Uniwersytet Trzeciego Wieku